Menu close
27.09.2019

Planując najważniejsze wakacje w naszym życiu (bo te poślubne) oczywiście na tapet wzięliśmy bezglutenowe i wegańskie restauracje na trasie naszej podróży. A miejsc było niemało. Z lekkim niepokojem siadłam więc pewnego wieczoru do laptopa, żeby (tak jak zazwyczaj przed każdym wyjazdem gdziekolwiek) zaznaczyć na trasie wszystkie odpowiednie dla mojej diety restauracje, bary, cukiernie i kawiarnie. Tym razem jednak przestałam szukać już przy drugim mieście. Dlaczego? Okazuje się, że bezglutenowe restauracje wyrastają w Europie południowej i zachodniej jak grzyby po deszczu. Nie było konieczności zapisywania z wyprzedzeniem gdzie będziemy jeść! Oczywiście wiedziałam, że taki zabieg jest ryzykowny. Czy się opłacił? I tak, i nie.

zdjecie

Wenecja była pierwszym miastem na naszej trasie. Tutaj akurat pinezki w mapach Google jeszcze dumnie znaczyły wegańskie i bezglutenowe knajpki. W pierwszy dzień zdecydowaliśmy się na najbardziej oczywisty wybór - La Tecia Vegana - wysoko spozycjonowana na TripAdvisorze i Happy Cow - czego więcej chcieć?

Oczywiście nie wszystkie dania były bezglutenowe, ale wybór był ogromy. Ja skusiłam się na wegańską wersję włoskiej parmigiany (zapiekany z sosem pomidorowym i dużą ilością wege sera bałkażan). Danie było ogromne. Na początku ucieszyłam się, że nie wziełam przystawki (chyba nie dałabym wszystkiemu rady), ale po pierwszym kęsie wiedziałam, że będę żałować. Wege parmigiana była chyba najlepszym wegańskim i bezglutenowym daniem, jakie kiedykolwiek jadłam w jakiejkolwiek restauracji! Po kolacji zostało mi w żołądku jeszcze miejsce na dwie malutkie pralinki, idealne do włoskiej małej czarnej po posiłku!

zdjecie

zdjecie

zdjecie

zdjecie

Menu - niestety na chwilę obecną po zmianie nie ma już w karcie parmigiany :(

Niestety La Tecia Vegana miała jeden minus - była daleko poza centrum i w drugim dniu zwiedzania miasta była nam zupełnie nie po drodze. Żałuję tego do dzisiaj! Musieliśmy więc wybrać inną restaurację na lunch. Padło na jedną z dość licznych pizzerii serwujących pizzę na spodach bezglutenowych (niestety nie własnej roboty) - Osterię Al Vecio Forno. Tutaj problemem okazało się niesamowite przywiązanie Włochów do sera. Bardzo ciężko było wyperswadować kelnerowi, żeby podał nam obiad (a dokładnie pizzę) po prostu bez mozarelli. Udało nam się, ale chyba wzięli nas tam za totalnych dziwaków. Pizza była poprawna, jak to pizza na mrożonym spodzie. Nie ma co jednak narzekać, bo przyzwyczajona do polskich realiów nawet gotowy spód w pizzerii był dla mnie na wagę złota.

zdjecie

zdjecie

c.d.n.

27.09.2019
Obserwuj Pokarmlove w mediach społecznościowych
© 2016-2022. Wszelkie prawa zastrzeżone.