Menu close
11.11.2020

Wycieczkę do Berlina udało nam się w tym roku zorganizować pomimo wszystkich przeciwieństw i to dokładnie w moje 25 urodziny. To jedna z nielicznych destynacji z tych, które chcieliśmy odwiedzić w 2020 roku, więc tym bardziej wizyta zapadająca w pamięć. Ale nie tylko ze względu na to będziemy ją długo wspominać i na pewno wrócimy do stolicy Niemiec. To drugie miasto w naszej historii, kiedy nie spróbowaliśmy wszystkich wegańskich lokali. Pierwszym był Madryt (tu możecie przeczytać wpis), ale według mnie nie da się porównać ilości wegańskich miejscówek stolicy Hiszpanii z ich ogromem w Berlinie.

Dlaczego? To pierwsze miasto, w którym po prostu idąc ulicą, natykaliśmy się na tak dużo restauracji wegańskich, że z perspektywy czasu uznaliśmy, że nie musieliśmy nawet wcześniej prxygotowywać standardowej listy roślinnych miejscówek, a i tak nie chodzilibyśmy głodni. Ponadto mieliśmy kilka poleceń od znajomej weganki, mieszkającej w Berlinie, a także od naszych roślinnie jedzących przyjaciół, którzy są w mieście stałymi bywalcami.

Wybrałam dla Was po dwie miejscówki wegańskie z propozycjami bezglutenowymi na śniadania, lunche i kolacje, czyli w sam raz na dwudniowy wypad. Dodatkowo świetne miejsce - Brammibal’s Donuts, które oferuje wprawdzie jeden rodzaj bezglutenowych pączków, ale za to wszystkie wegańskie - sklasyfikowałam jako śniadanie, ale równie dobrze może być to świetny deser po lunchu ;)

Mam nadzieję, że po tym jak obecna sytuacja wróci do normy, uda nam się przetestować pozostałe polecane knajpki - w Berlinie serwują podobno najlepszy hummus, jest przepyszna tajska restauracja, a jedna z francuskich, wegańskich piekarni, którą koniecznie chciałam przetestować była zamknięta w związku z remontem.

Na końcu wpisu znajdziecie jeszcze informacje o wartych odwiedzenia, wegańskich sklepach :)


Śniadania

Plant Base

Urodzinowe śniadanie zjadłam w Plant Base, i to tę miejscówkę poleciłam naszym przyjaciołom na śniadanie w Berlinie, więc polecam też Wam. Talerz śniadaniowy dla dwóch osób to kilka past (ich składniki się zmieniają), przepyszna tofucznica (jedyna dobra, którą jadłam poza domem!), marchewkowy “łosoś”, kokosowy “bekon”, mnóstwo warzyw, bezglutenowego chleba, jogurt z granolą (choć ta miała w sobie nie bezglutenowe płatki owsiane) i owoce.

W menu znajdziecie tu również pozycje mniej obfite (na normalne, szybkie śniadanie), bezglutenowe ciasta i duży wybór pysznych kaw, w tym sezonowych.

Plant Base to nie tylko restauracja, ale również centrum, w którym organizuje się roślinne warsztaty (w grudniu miał odbyć się kurs lepienia wegańskich polskich pierogów!), nie tylko kulinarne. Można tu dostać również książki o diecie roślinnej, filozofii weganizmu, ale też inne, o tematyce równościowej i antydyskryminacyjnej.

zdjecie

zdjecie

No milk today

Jeśli chcecie zjeść w tej knajpce śniadanie w niedzielę, lepiej zrobcie rezerwację. Z bezglutenowych dań polecam z całego serca kanapki z “serkiem” białym, marchewkowym “łososiem” i chrzanem! Pyszne! Zwłaszcza dlatego, że chleb bezglutenowy smakuje jak pieczony na miejscu, a nie gotowiec z folii. Mąż natomiast poleca tofucznicę, która w No milk today jest serwowana wyjątkowo oryginalnie - część tofu służy za “jajko”, a część (wędzona), pokrojona w większą kostkę, za “bekon”. Dzięki temu tofucznica ma fajniejszą strukturę i jest ciekawsza. Jedyny minus to dość małe porcje za wysoką cenę.

Tutaj również znajdziecie duży wybór bezglutenowych, roślinnych ciast, m.in. torcik tiramisu, czy karmelowy “sernik”. Niestety nie próbowałam, bo w planach mieliśmy donuty (o których poniżej). Z pewnością następnym razem wrócę na kawę i wypieki!

zdjecie

zdjecie

zdjecie

Brammibal’s Donuts

Brammibal’s Donut znają chyba wszyscy w Berlinie, a z pewnością wszyscy weganie. Mogę się założyć, że nikt spośród wielu donutów nie rozpoznałby, że akurat te są wegańskie. Różnorodność dodatków i polew była niesamowita! Glutenowcy będą w raju (po pączki dla męża wracaliśmy 3 razy 😄). Bezglutenowa opcja też się znajdzie, choć niestety nie wygląda tak okazale jak jej pszenne odpowiedniki. Jednak trzeba przyznać duży plus za stale będącego w ofercie, bezglutenowego pączka do kawy.

zdjecie

zdjecie

zdjecie

zdjecie


Lunche

Swing Kitchen

W Swing Kitchen zakochałam się podczas tygodniowej wizyty w Wiedniu, skąd pochodzi ta franczyza. Zdecydowanie najlepszy wegański fastfood, jaki mogę polecić. Dlaczego? Po pierwsze, jedząc ich nuggetsy kilka razy upewniałam się, czy aby na pewno to jest wegański lokal, tak bardzo przypominały ich oryginalną wersję. Do tego przepyszne frytki, podawane z robionymi przez nich sosami na bazie wegańskiego majonezu i ich własna cola. No i najważniejsze jest to, że jest to fastfood z prawdziwego zdarzenia - smażony, majonezowy i niezdrowy, czyli taki, jakiego oczekujemy od tego typu lokali. Nie znajdziecie tu zdrowych zamienników frytek czy kotletów z buraka. Jedyny minus - brak bezglutenowych bułek do burgerów, które podobno są przepyszne.

zdjecie

Secret Garden

Pierwsza w 100% wegańska restauracja sushi, jaką odwiedziłam w życiu (do warszawskiego Youmiko nie udało mi się ostatnio dostać bez rezerwacji, więc to jeszcze przede mną) i nie zawiodłam się. Choć sushi nie było tradycyjne (bo zrobione z czarnego ryżu), co może początkowo działać na jego niekorzyść w oczach purystów, jego smak i użyte do jego przygotowania składniki powinny rozwiać wszelkie wątpliwości i zastrzeżenia. Oprócz sushi, które w większości jest bezglutenowe (z wyjątkiem tych z w tempurze), na przystawkę koniecznie spróbujcie summer rollsów - mi przypadła do gustu wersja z sosem orzechowym 👌🏻.

Obiad w Secret Garden połączcie z zakupami w Veganz - ogromnych, wegańskich delikatesach. Więcej info na dole posta!

zdjecie

zdjecie

zdjecie


Kolacje:

Kopps

W ciągu dnia Kopps serwuje lunche, których nie próbowaliśmy, bo restauracja ta przyciągnęła naszą uwagę w inny sposób - degustacyjnym kolacyjnym menu. Do wyboru jest kilka pozycji - można zamówić od 3 w górę. W sumie spróbowaliśmy 5 różnych dań z 7 serwowanych w tym dniu w restauracji. Jedzenie było eleganckie (tak jak i cały lokal) i podawane przez znających się na rzeczy kelnerów. Porcje oczywiście nie były duże, ale dla mnie w tym wypadku działało to na plus, bo zjedzenie pod rząd nawet trzech dań (a co dopiero 7) “normalnej” wielkości to byłby wyczyn 😉. Zdecydowanie polecam tę restaurację na rocznicową czy urodzinową kolację. Jest to takie miejsce, w którym poczujecie się dopieszczeni kulinarnie i spędzicie miły wieczór.

zdjecie

zdjecie

Lucky Leek

Lucky Leek to ten sam model restauracji co powyżej opisywany Kopps - codziennie inne menu degustacyjne w porze kolacji, dobre wino i świetna obsługa. Tutaj porcje były większe, ale jedzenie ciut mniej eleganckie. Jeśli jesteście w Berlinie dwa wieczory, polecam sprawdzić oba miejsca - dla mnie wygrał Kopps, ale mąż woli Lucky Leeka, dlatego ciężko mi wybrać obiektywnie lepszy lokal. Jak zawsze, będzie to tylko kwestią gustu :)

zdjecie


Jeśli jesteście w Berlinie na dłużej i zamierzacie gotować sami, koniecznie odwiedźcie wegański sklep Veganz, w którym znajdziecie dosłownie wszystko co Wam się zamarzy. Przy okazji spróbujcie roślinnego “sera”, który kiedyś polecałam Wam na instagramie - Cashewbert to najlepszy zastępnik camemberta, jaki dotychczas jadłam!

zdjecie

zdjecie

Ponadto warto wybrać się do wegańskiego “sklepu mięsnego” Die Vetzgerei. Możecie dostać tu nie tylko roślinne zastępniki mięsa, ale również wegańskie dodatki: sałatkę ziemniaczaną, majonezy, sosy, zupy. Wszystko na wagę, ale można również zjeść posiłek przy stoliku w lokalu.

11.11.2020
Obserwuj Pokarmlove w mediach społecznościowych
© 2016-2022. Wszelkie prawa zastrzeżone.