Po całym miesiącu pracy i przebywania poza domem około 10 godzin dziennie musiałam zorganizować sobie czas, żeby wziąć ze sobą do biura wystarczająco dużo jedzenia. Codziennie w mojej torebce lądowały przekąski (o tym jakie gotowe smakołyki możemy brać ze sobą do przekąszania w trakcie pracy w kolejnym poście) i danie główne. Na szczęście przepisów wymyśliłam już do tej pory tak dużo, że przez 4 tygodnie nie znudziły mi się gotowane przez siebie posiłki.
Oczywiście zazdrościłam ludziom, którzy codziennie zamawiali do biura za symboliczną kwotę lunche, ale przy moich problemach i tak cudem jest, że cokolwiek w tej pracy mogłam zjeść i z tego się cieszę:)
Lista zakupów
- 100 g makaronu ryżowego
- 2 marchewki
- puszka marynowanych pędów bambusa
- 4 łyżki bezglutenowego sosu sojowego
- ok. 50 g tofu
- 1/2 łyżeczki imbiru suszonego (lub świeżego)
- 1 łyżeczka kuminu
- 1 łyżeczka kurkumy
- odrobina cynamonu do smaku
- 1 łyżka oleju do smażenia (najlepiej sezamowy)
Przepis
Na oleju podsmażamy pokrojone w kostę tofu. Dodajemy 2 łyżki sosu sojowego. Jeśli nie doprawimy sosem sojowym samego tofu na patelni, będzie ono później zbyt mdłe.
Dorzucamy pokrojoną w słupki marchewkę i odsączone pędy bambusa.
Doprawiamy i dodajemy resztę sosu sojowego. Smażymy aż marchewka zmięknie.
Gotujemy makaron ryżowy zgodnie z instrukcją i dodajemy na patelnię.
Danie jest idealne na szybki lunch, smakuje świetnie także po odgrzaniu zarówno na patelni jak i w mikrofalówce.