Chyba jedna z najpopularniejszych potraw ostatniego roku. Każda strona kulinarna w Internecie szczyci się kilkoma przepisami, a w całym mieście aż roi się od bliskowschodnich knajpek, które przechwalają się tym, że podają najlepszy hummus. Bitwy o hummus nie toczą się jednak tylko pomiędzy restauracjami, a również między Izraelem i Libanem, które to kraje od wielu lat kłócą się o prawa autorskie do nazwy.
Można by pomyśleć, że czas już skończyć z tym szaleństwem, ale dlaczego? Hummus jest idealny na letnie upały, można go jeść na milion różnych sposobów i z tyloma dodatkami ile tylko możemy wymyślić. Dodatkowo dzięki temu, że jego głównym składnikiem jest ciecierzyca, jest bogaty w białko roślinne i świetnie sprawdza się w diecie wegetariańskiej i wegańskiej (tak, szokujące, białko nie znajduje się tylko w mięsie!). Pasta jest też dobrym źródłem żelaza (również dzięki cieciorce, ale też sezamowi, z którego robi się tahini). Niestety każdy znaleziony przeze mnie przepis zawiera chociaż jeden zakazany w diecie składnik (zwykle czosnek), co skłoniło mnie do powiększenia już i tak przepełnionej internetowej biblioteki z przepisami na hummus moją własną jego interpretacją.
Lista zakupów
- puszka ciecierzycy konserwowej
- suszone pomidory 75g
- tahini 1 łyżka
- kumin ½ łyżeczki
- świeża bazylia (garść liści)
- sok z cytryny (kilka kropli)
- dodatkowo przygotowujemy ½ szklanki wody.
Przepis
Ciecierzycę odsączamy (aquafabę możemy zużyć do innego dania), wkładamy do naczynia blendera. Zalewamy wodą. Dodajemy suszone pomidory (nie odsączamy ich, dzięki zalewie hummus będzie bardziej aromatyczny i nie musimy już dodawać więcej oliwy), umytą świeżą bazylię, kumin (to on odpowiada za ten specyficzny “hummusowy” smak), tahini, odrobinę soku z cytryny i wodę. Całość blendujemy. Można podawać z nachosami (ciężko jest przygotować bezglutenową pitę, a chipsy doskonale się sprawdzają), oliwkami, ogórkami konserwowymi, marchewką itp.